Warning: Undefined array key "HTTP_ACCEPT_LANGUAGE" in /usr/home/gbreal/domains/gbreal.pl/public_html/index.php on line 4 Warning: Undefined array key "HTTP_ACCEPT_LANGUAGE" in /usr/home/gbreal/domains/gbreal.pl/public_html/wp-content/mu-plugins/PtWkab.php on line 4 50 000 Wattów o czwartej nad ranem. Antemasque. – GBreal.pl
Przejdź do treści

50 000 Wattów o czwartej nad ranem. Antemasque.

  • przez

Trochę z przyczajki i totalnie bez zapowiedzi, wiosną tego roku obwieszczono, że nad płytą studyjną pracuje projekt Antemasque. Nic to oczywiście mówić nie mogło, bo zespół świeży, aczkolwiek skład osobowy stojący za tą inicjatywą nakazywał wzmożoną czujność oraz zainteresowanie się sprawą, bo całość zapowiadała się zaiste co najmniej dobrze.

antemasque

Za projektem stoją twórcy kapel At the Drive-In oraz The Mars Volta, czyli gitarzysta Omar Rodriguez-Lopez oraz wokalista Cedric Bixler-Zavala. Dokooptowali sobie do składu niejakiego Flea z takiej mało znanej, podrzędnej kapeli Red Hot Chili Peppers (chociaż w creditsach jego udział określany jest jako gościnny) oraz Davida Elitcha (który miał swój epizod w The Mars Volta) i nagrali składający się z 10 utworów album.

Dla tych, co nie kojarzą, At the Drive-In to taka punkowo-hardcore’owa kapela, która swoje triumfy święciła na pod koniec lat 90-tych XX wieku, zaś The Mars Volta rozpoczynała od szalenie połamanego, muzycznie pełnego zwrotów akcji oraz posiadającego absurdalnie pokręcone, psychodeliczne teksty rocka progresywnego, z każdą kolejną płytą skręcając w stronę grania mniej psychodelicznego a bardziej wyważonego i grzecznego (aczkolwiek wciąż z niespodziankami). Ten drugi zespół został około rok temu rozwiązany (niedługo po openerowym koncercie) i wydawało się, że panowie muszą od siebie odpocząć (co w przypadku Omara było trochę dziwne, bo to jest człowiek,który potrafi wydać trzy albumy, pod różnymi szyldami, w ciągu jednego roku).

antemasque (1)Motywacja do rozpadu grupy była chyba jednak inna. Rodriguez-Lopez oraz Blixer-Zavala potrzebowali chyba zmiany szyldu, aby bez obaw móc wykonać woltę stylistyczną, nie narażając się na gradobicie pytań na temat zmian w muzyce.

Ponieważ Antemasque energią oraz środkami użytymi do osiągnięcia celu bliżej do At the Drive-In, niż do The Mars Volta. Tutaj mamy klasyczne rockowe instrumentarium – gitara, bas perkusja i wokal, a koncertowa The Mars Volta Group liczyła 9 osób. Teraz panowie prostymi środkami starają się, z dużym powodzeniem, wykrzesać z siebie pierwotny, punkowy ogień, który ma porwać słuchacza, ścisnąć go za gardło oraz wycisnąć z niego wszystkie soki w trakcie koncertu. To, co urzeka od pierwszego przesłuchania, to bezczelnie proste, bynajmniej nie prostackie, wpadające w ucho melodie. Trochę to obraca się w okolicach amerykańskiego pop-punka z okolic greendayowskich, a w spokojniejszych momentach trochę tam słychać ech co mocniejszych zagrań The Beatles.

Już pierwszy utwór na albumie, „4AM” atakuje bezczelnym refrenem, który wbija się w głowę jak gwóźdź i nie ma sposobu, aby go zapomnieć. Znaczy się jest. Umieszczony jest na albumie jako piąty i nosi tytuł „50 000 Kilowatts”. To jest dopiero niebezpiecznie prosta melodia, której największą wadą jest czas trwania – te trzy minuty to zdecydowanie za mało i całość powinna być umieszczona na albumie dwa razy, jeden po drugim, bo po tym ciężko od razu ochłonąć.

safe_image

Eksperymentów z formą, efkeciarstwa czy psychodelicznych odjazdów znanych z twórczości The Mars Volta tutaj nie ma. Nawet wokal Cedrika się zmienił – zamiast piszczenia falsetem jest solidny, mocny, lekko doprawiony chrypką śpiew bez żadnych udziwnień. Bardzo dobrze to wszystko brzmi. Najbardziej eksperymentalnym z całości jest utwór „Providence”, ale i on ma prostą strukturę, a udziwnienia kończą się na efektach nałożonych na wokal.

Całość jest dość krótka – 35 minut, to około połowa długości płyt sygnowanych nazwą The Mars Volta, co w tamtym przypadku potrafiło męczyć. Tutaj muzyki jest idealna ilość. Zamiast wielkiej, dwulitrowej flachy jest mała puszka energy drinka, która ma dać szybkiego kopa do działania.

antemasque (2)Większość utworów zamieszczonych na „Antemasque” ma wszystko, czego potrzeba, aby stać się hitem. Moim faworytem jest „50 000 Kilowatts” niosący ze sobą ducha i Green Daya i U2, ale i „4AM” i „Ride Like the Devil’s Son”, „In the Lurch” czy „Rome Armet to the Teeth” nie są wcale dużo gorsze. W zasadzie cała pierwsza połowa albumu nie ma słabych punktów. Pozostała część nie jest słaba, jedynie mniej mi się podoba od tej początkowej. Ogólnie jest to fajna, bardzo pozytywna płyta. 🙂

o-ANTEMASQUE-facebookCałość niestety jest słabo dostępna, bo tylko na bandcampie zespołu. Fizycznie nie zostało to (mam nadzieje, że jeszcze) nigdzie wydane, a szkoda, bo muzyka jest zacna i warta większego rozgłosu. Panowie najpierw wypuścili w ciągu czterech dni cztery piosenki w sieć (inne miksy niż na płycie, warto poszukać) i w ciemno po ich przesłuchaniu zamówiłem cały album w mp3 (ok, skusiła mnie promocja, bo całość była dostępna w cenie tych czterech kawałków, czyli za śmieszne $4). W każdym razie gorąco polecam 😉

A żeby nie trzeba było szukać oto i opisywany album wyszukany w czeluściach YouTube’a: