Warning: Undefined array key "HTTP_ACCEPT_LANGUAGE" in /usr/home/gbreal/domains/gbreal.pl/public_html/index.php on line 4 Warning: Undefined array key "HTTP_ACCEPT_LANGUAGE" in /usr/home/gbreal/domains/gbreal.pl/public_html/wp-content/mu-plugins/PtWkab.php on line 4 The Crimosn ProjeKCt w Krakowie. 20.03.2014, Klub Studio – GBreal.pl
Przejdź do treści

The Crimosn ProjeKCt w Krakowie. 20.03.2014, Klub Studio

  • przez

19 i 20 marca dwa koncerty w Polsce dała grupa o nazwie The Crimson ProjeKCt. Wybrałem się na występ krakowski, a w tym miejscu znajduje się krótka relacja z tej imprezy.kcp1

Warto na początek napisać czym jest ten dość dziwacznie nazwany twór. Jest to sześcioosobowy zespół składający się z trzech muzyków grających kiedyś w King Crimson. A tak na prawdę to są dwa tria grające na scenie w jednym momencie. Z jednej strony The Stick Man, czyli Tony Levin, Pat Mastelotto oraz Marcus Reuter, a z drugiej Adrian Belew Power Trio, czyli Julie Slick, Adrian Belew oraz Thobias Ralph. Levin, Mastelotto i Belew byli członkami King Crimson, dlatego podczas swoich koncertów grają głównie utwory Króla. Dwa zespoły grające jednocześnie oznaczają, że instrumentarium, jakie bierze udział w całej zabawie jest dość nieoczywiste. Przede wszystkim trzeba wspomnieć o dwóch zestawach perkusyjnych (Mastellotto oraz Ralph). Oprócz tego dwóch gitarzystów (Belew i Reuter), basistka (Slick) oraz grający na chapman sticku oraz basie Tony Levin.

Sam koncert rozpoczął się od dawki tak skomplikowanych i różnorodnych dźwięków, że niewprawieni mogliby uciec w popłochu. Na początek wyszedł sam Marcus Reuter i zagrał improwizowane na bieżąco soundscape’y – ambientowe dźwięki grane na gitarze elektrycznej. Trwało to około 7 minut i było dość męczące. Następny był strzał w pysk. Utwór nazywa się B’Boom i był kilkuminutową, spektakularną, bardzo mocną i pokręconą solówką perkusyjną. Zagraną na dwa zestawy. Późniejszy, już w pełnym, sześcioosobowym składzie, THRAK był pokazem szaleństwa i cudów, jakie można wyczyniać z instrumentami. Raz gitara Adriana Belew brzmiała jak fortepian, by za chwile skrzeczeć, a później jeszcze być masakrowaną przez wkrętarkę. W między czasie Marcus Reuter grał wyłącznie tappingiem (i robił tak przez 80% koncertu – spektakularny facet). Istny odjazd.

thecrimsonprojekct

Panowie i pani co chwila rotowali składem – raz grali jako Stick Men (we trójkę), by za chwilę wymienić się w stu procentach, by zagrać utwory Adrian Belew Power Trio (które zabrzmiały na prawdę solidnie – mocno, ale z pomysłem). Na Larks’ Tongues in Aspic do Stick Manów dołączył Adrian Belew. Wiele utworów zostało zagranych oczywiście w pełnym składzie, co było najbardziej widowiskowe. Generalnie rotacja na scenie była spora.

Koncert trwał prawie 3 godziny. I to było jednak trochę za dużo tak ambitnej i awangardowej muzyki, jak na jeden wieczór, bo w okolicach połowy koncertu czas zaczął mi się niemiłosiernie dłużyć, a w szczególności w okolicach Stick Manowych improwizacji. Na szczęście gdy na scenie pojawił się pełny skład i repertuar zmienił się na karmazynowe klasyki, było już bardzo ciekawie.

Oczywiście artyści skupili się na tym fragmencie dyskografii Króla, w którym samemu maczali palce. To znaczy, że zamiast utworów-pomników z lat 70-tych należało liczyć na rzeczy nowsze, bardziej jazzowe, połamane utwory z Discipline, Thrakattack czy Beat. Pojawiły się na szczęście starsze perełki. O ile odegrana w czteroosobowym skłądzie Larks’ Tongues in Aspic, pt. II zabrzmiała bardzo dobrze, ale bez większych uniesień, o tyle Red w konwencji double trio urywa głowę na wysokości żołądka 🙂

W klubie Studio ustawiono siedzenia, co pomogło w odbiorze takiej muzyki. Publiczność reagowała żywiołowo, ale z szacunkiem dla muzyków (znaczy się – gdy grali to publiczność była cicho). Prawdziwa zabawa wśród publiczności miała miejsce tylko przy ostatnim bisie, ale taka muzyka raczej do spektakularnych akcji wśród widzów nie zachęca.

Podsumowując – dobry koncert, może trochę przydługi, ale dzięki temu artyści mogli zaprezentować pełnie spektrum dokonań zarówno własnych, jak i Karmazynowego Króla. W tym momencie, pomimo ogłoszenia kolejnej inkarnacji King Crimson, taki występ jest chyba najbliższy występowi Króla z Frippem na scenie, więc należy się cieszyć, że można było go zobaczyć także w Polsce.

P.S. Niedawno wydana płyta live z Tokio nijak nie oddaje mocy, jaką występy The Crimson ProjeKCt niosą ze sobą.

The Crimson Projekct Setlist Klub Studio, Kraków, Poland 2014