Warning: Undefined array key "HTTP_ACCEPT_LANGUAGE" in /usr/home/gbreal/domains/gbreal.pl/public_html/index.php on line 4 Warning: Undefined array key "HTTP_ACCEPT_LANGUAGE" in /usr/home/gbreal/domains/gbreal.pl/public_html/index.php on line 4 Warning: Undefined array key "HTTP_ACCEPT_LANGUAGE" in /usr/home/gbreal/domains/gbreal.pl/public_html/wp-content/mu-plugins/PtWkab.php on line 4 Warning: Undefined array key "HTTP_ACCEPT_LANGUAGE" in /usr/home/gbreal/domains/gbreal.pl/public_html/wp-content/mu-plugins/PtWkab.php on line 4 Hail to he King. Avenged Sevenfold, Łódź 4.06.2014 – GBreal.pl
Przejdź do treści

Hail to he King. Avenged Sevenfold, Łódź 4.06.2014

  • przez

Na początku czerwca swój pierwszy koncert w Polsce dała kapela Avenged Sevenfold. Młodzi Amerykanie mieli zapełnić łódzką Atlas Arenę, co im się niestety nie udało i trybuny świeciły pustkami. Organizatorzy chyba nie do końca wiedzieli co z tym faktem zrobić i zmienili wielki halowy spęd w koncert klubowy. Szkoda tylko, że zapomnieli, że zróżnicowali ceny biletów i wewnątrz Atlas Areny znaleźli się ludzie, którzy za możliwość stania bliżej sceny zapłacili więcej, niż pozostali. Dla Live Nation to nie było jednak żadnym problemem i każdy mógł zająć dowolne miejsce – czy to przy samej scenie, czy to na trybunach. Na szczęście różnica w cenie biletu pomiędzy tzw. „inner barier”, którego nie było, a pozostałą częścią płyty hali wynosiła 20 złotych, niemniej jednak niesmak pozostaje.

Ok, wyżaliłem się, więc można wrócić do adremu. Jako support wystąpił polski zespół Eris Is My Homegirl. Młode chłopaki grają dość typowy metalcore. Podobno wersje studyjne ich piosenek są zepsute autotunem, przez co publiczność gotowa była ich wyśmiać, na szczęście wokal podczas koncertu nie był niczym psuty i wszyscy bawili się całkiem dobrze. Aha – zespół podobno występował w Must Be the Music – nie wiem, nie oglądałem. Szacunek należy się młodziutkiemu wokaliście, który co chwila płynnie przechodził z growlu do czystego śpiewu i spowrotem.

W czasie przerwy technicznej pomiędzy suportem a gwiazdą wieczoru organizatorzy puścili z głośników Master of Puppets Metallicy (cały album, nie tylko tytułowy utwór), jednak w mojej części tłumu nikt nie bawił się w śpiewanie razem z Jamesem (a szkoda).

Scena zaraz przed rozpoczęciem piekielnego show

Około 20:30 światła w Atlas Arenie zgasły i dookoła zestawu perkusyjnego Arina Ilejaya zapłonęły piekielne ognie. Chwilę później na scenie pojawił się cały zespół, rozpoczynając swoje show od Sheperd of Fire. Następnie zagrali Crtical Acclaim oraz, specjalnie na rozpoczęcie polsko-sevenfoldowej przyjaźni, „Welcome to the Family”. W dalszej kolejności setlista nie odbiegała specjalnie od tego, do czego zespół przyzwyczaił fanów podczas swoich zeszłorocznych występów. Znalazło się jednak miejsce na niespodzianki. Ponieważ na początku koncertu pojawił się Welcome to the Family, bałem się, że z zestawu wypadnie Bat Country, do którego zapałałem ostatnio bardzo silnym afektem. Na szczęście Bat Country pojawił się zamiast Burn it Down, który w standardowym secie A7X jest najsłabszym dla mnie utworem, więc na zestaw nie mogę narzekać. Drugą niespodzianką było zagrane z dedykacją dla zmarłego tragicznie perkusisty zespołu, Eda „The Rev” Sullivana, So Far Away, zamiast Fiction, które zwykle pojawia się jako ballada.

Synyster Gates w trakcie jednej z wielu swoich solówek. Po lewej M. Shadows odpowiedzialny w zespole za wyziewy z paszczy

Nie można narzekać na setlistę, bo zestaw składał się w zasadzie z samych hitów. Zagrali i Nightmare i wspomniane wcześniej Critical Acclaim oraz Bat Country. Było też Buried Alive, a z nowej płyty – pierwsze trzy utwory. Niesamowicie dobrze reagowała publiczność. Nawet zdecydowali się zagrać skomplikowane, ośmiominutowe „A Little Piece of Heaven”. Z drugiej jednak strony znalazłoby się w ich dyskografii jeszcze parę utworów, aby ten koncert trwał dłużej, niż półtorej godziny, łącznie z bisami.

Większość fanów stojących blisko sceny doskonale znała teksty wszystkich utworów (dosłownie wszystkich), często zagłuszając M. Shadowsa. Walka o pozycje w tłumie trwała już od występu supportu, a solidne pogo rozkręcane było do każdego utworu. M. Shadws bardzo przymilał się polskiej, nie najliczniejszej publiczności, chwaląc wielką flagę przygotowaną przez fanów (o którą nawet poprosił); mówiąc, że wrócą niedługo, bo polscy fani są szaleni; że pomimo nie najlepszej frekwencji ten koncert jest początkiem fantastycznej przyjaźni pomiędzy Polakami i A7X. Trochę frazesów, ale miłych. Pochwalił też znajomość angielskiego przez Polaków, twierdząc, że bywają w Europie takie kraje, w których on opowiada coś ze sceny, a ludzie nie reagują.

Samo wykonanie było bardzo dobre. Oprawa na najwyższym poziomie, z petardami hukowymi w odpowiednich momentach (zmiana tempa w Buried Alive!), ogniami buchającymi zza zestawu perkusyjnego. Znajomi z koncertowego autobusu trochę narzekali, że Synyster Gates spóźniał się z solówkami, wiele z nich upraszczał i w ogóle olewał sobie koncert, ale ja takiego wrażenia nie odniosłem. Wszystko zagrane było poprawnie, w wersjach nie odbiegających od tych studyjnych. Zabawa była przednia.

Bohaterowie dramatu: Johny Christ (bass), Arin Ilejay (perkusja), M. Shhadows (wokal), Synyster Gates (gitara), Zacky Vengeance (gitara). Nie mogłem sobie darować ich słodko kiczowatych pseudonimów

Pomimo wpadek organizacyjnych oraz słabej frekwencji pierwszy koncert Avenged Sevenfold w Polsce należy uznać za udany. Ludzie, którzy znaleźli się w Atlas Arenie tego wieczora dobrze wiedzieli na jaką muzykę trafili, nie było przypadkowych gości i wszyscy bawili się znakomicie. Doskonały zestaw utworów, dobre brzmienie i dobre wykonanie powodują, że nie żałuję ani złotówki wydanej na bilet.

Hail to the King! Hail to the One! Kneel to the Crown!

Avenged Sevenfold Setlist Atlas Arena, Łódź, Poland 2014, Shepherd of Fire