Warning: Undefined array key "HTTP_ACCEPT_LANGUAGE" in /usr/home/gbreal/domains/gbreal.pl/public_html/index.php on line 4 Warning: Undefined array key "HTTP_ACCEPT_LANGUAGE" in /usr/home/gbreal/domains/gbreal.pl/public_html/index.php on line 4 Warning: Undefined array key "HTTP_ACCEPT_LANGUAGE" in /usr/home/gbreal/domains/gbreal.pl/public_html/wp-content/mu-plugins/PtWkab.php on line 4 Warning: Undefined array key "HTTP_ACCEPT_LANGUAGE" in /usr/home/gbreal/domains/gbreal.pl/public_html/wp-content/mu-plugins/PtWkab.php on line 4 Time to hunt. Linkin Park we Wrocławiu, 5.06.0214 – GBreal.pl
Przejdź do treści

Time to hunt. Linkin Park we Wrocławiu, 5.06.0214

  • przez

Na niewiele ponad miesiąc przed wydaniem nowej płyty, w gorączce publikacji nowych utworów w internecie, Linkin Park rozpoczęli dużą europejską trasę promującą „The Hunting Party”. Na jego początku, jako czwarty przystanek, zespół zagrał w Polsce. Po koncertach w Lizbonie, Moskwie i Sankt Petersburgu kapela przyjechała do Wrocławia, zagrać na Stadionie Miejskim dla kilkudziesięciu tysięcy nie tylko Polaków (wielu było naszych południowych sąsiadów).

Zanim jednak Linkini wyszli na scenę, publiczność zabawiał zespół Fall Out Boy. Była to ich pierwsza wizyta w Polsce, jednak nie zajmowali się czczą gadaniną, tylko solidnie wykonywali kolejne utwory. Znałem zaledwie garstkę ich piosenek, ale te, które podobają mi się najbardziej akurat zagrali („Thanks for the Memories”, „This Ain’t a Scene, It’s an Arms Race” i cover jacksonowego „Beat It”). Na końcu basista Peter Wentz zrobił to:

wyszedł na barierki, aby stamtąd odśpiewać jeden utwór

Jednak to nie oni byli główną gwiazdą imprezy i po około godzinie grania Fall Out Boy zeszli ze sceny, docenieni przez publiczność, ale bez euforii. Ludzie bili brawo, ale szału wśród publiczności, przynajmniej na tzw. golden circle nie było. Wszyscy czekali na Linkin Park.

Niedługo przed występem Linkin Park pogoda próbowała przestraszyć publiczność, szczególnie tą zgromadzoną na płycie stadionu, jednak delikatny kapuśniaczek jak szybko się zaczął, tak szybko skończył i nie przeszkadzał ani trochę. Przeciwnie – można było się delikatnie ochłodzić.

Światła stadionu zagsły około 21:05 i delikatnym klawiszowym wstępem The Catalyst/The Requiem Mike Shinoda rozpoczął występ Linkin Park. Na początek poszła mocna, ale już osłuchana świeżynka z „The Hunting Party”, czyli „Guilty All the Same”, w którym rapowaną partię Rakima wykonał Mike, zagrana bez żadnych udziwnień, identycznie jak w wersji studyjnej. Potem były mocne hity: „Given Up”, „Points of Authority” i „One Step Closer”. Później zaś zaczęły dziać się rzeczy dziwne. Bo niby był „Blackout”, ale w wersji instrumentalnej, bez wściekłego śpiewu Chestera. Płynnie przeszła ona w „Papercut”, ale zespół pominął w tym utworze drugą zwrotkę. Podobnie było z „With You”, a „Runaway” zostało zakończone po pierwszym refrenie. „Wastelands”, mający swoją premierę kilka dni wcześniej zagrany został w całości, a „Castle of Glass” w wersji bardzo zremiksowanej. Następnie zespół wykonał kompilację kilku ballad, fantastycznie rozświetloną przez publiczność telefonami i równie wspaniale odśpiewaną wspólnie z Chesterem przez cały stadion. To był jeden z lepszych momentów całego koncertu.

Po chwili przerwy Joe Hahn zagrał „Robot Boy” (który na „A Thousand Suns” jest zaledwie wstępem do „Blackout”), w czasie którego wielkie ekrany wiszące nad stanowiskiem Hahna (klawisze i sample) oraz Rob Bourdona (perkusja) zjechały zamykając muzyków w świecących klatkach. Następnie Hahn, przy akompaniamencie perkusji zagrał swoje elektroniczno-dyskotekowe solo. Po zestawie rzeczy średnich, czyli „Burn It Down”, „Waiting for the End” oraz rapowanego mashupu Shinody, nastąpił czas na hity przez duże 'H’, 'I’ oraz 'T’. Tym razem Mike podczas „In the End” nie zszedł do publiczności z mikrofonem. Na ten utwór czekałem jak na zbawienie, więc mogliby nawet zagrać wersję instrumentalną i tak byłbym w siódmym niebie. Zagrali jeszcze „Numb” oraz „Faint” i zeszli ze sceny.

Na szczęście zeszli na chwilę, aby wrócić i zagrać kilka dodatkowych utworów. Najpierw „Until it’s Gone” (ok) w całości, później „A Light that Never Comes” (mimo wszystko – meh), „New Divide” (wow), „Lost in the Echo” (fajne) i „Crawling” (klasyka). Wszystkie jednak w wersjach skróconych. Na koniec jeszcze „What I’ve Done” oraz bardzo długie, z kolejnym wtrąceniem „The Catalyst” oraz fantastycznym solo perkusyjnym, „Bleed It Out” i zespół kłaniając się w pas zszedł ze sceny.

Koncert bardzo specyficzny. Zespół zachowywał się, jakby w ciągu tej półtorej godziny koniecznie chciał zagrać jak najwięcej utworów. Miało to swoje zalety i wady. Całość mogła się bardzo podobać, tym bardziej, że należy ten występ traktować jako nie zbiór piosenek typu „The best of…”, lecz jako zadziwiająco spójną całość – utwory przechodziły płynnie jeden w drugi, wszystko było świetnie poskładane i miało swoją dramaturgię i odpowiednio dawkowane emocje. Oczywiście mógłbym wymienić kilka utworów, które chciałbym usłyszeć, a nie było mi dane („Blackout” z wokalem, „A Place for my Head”, „In My Remains”, czy „Forgotten”), ale, po pierwsze, część z nich zagrali dwa lata temu w Warszawie, a dwa, to, co zagrali i tak było bardzo satysfakcjonujące. Sam pomysł z pocięciem utworów jest jednak kontrowersyjny, ale dobrze zmontowane show, sprawiające wrażenie jednej spójnej całości, powodowało, że łatwo można było o tym zapomnieć. A gardło i tak bolało po półtoragodzinnym wykrzykiwaniu tekstów zagranych utworów.

Ciekawa była scenografia. Klawiszowcy oraz perkusista stali jeden obok drugiego na wielkich sześcianach, ustawionych kantem do publiczności, będących równocześnie ekranami. Za plecami Joe Hahna oraz Roba Bourdona były ekrany, które razem z tymi zawieszonymi ponad ich głowami tworzyły wielkie, migające kostki. Poniżej wielki wybieg mieli gitarzyści oraz Chester, który przez pół koncertu paradował z gołą klatą.

Koncert momentami zaskakujący, dzięki temu bardzo dobry.

Linkin Park Setlist Stadion Miejski, Wrocław, Poland 2014, The Hunting Party